Wracamy wkrótce...

Środa, 20 lutego 2013 (14:59)

Upozorowała napad na samą siebie

fot. archiwum
fot. archiwum
Policjanci prowadzący śledztwo w sprawie napadu na śremiankę doszli do zaskakujących ustaleń. Okazało się, że kobieta sfingowała napad na samą siebie. O napaści, do której nie doszło, policjanci zostali powiadomieni na początku stycznia.
O sprawie policja dowiedziała się 2 stycznia po południu od męża kobiety. Do rzekomego napadu miało dość w ich mieszkaniu w Śremie. Kiedy funkcjonariusze przybyli na miejsce, kobieta przebywała w mieszkaniu i otworzyła im drzwi, dodając, że sprawca napadu nadal może być w domu. W mieszkaniu nikogo nie było, nie było też śladów plądrowania, a w jednym z pokojów leżały dwa telefony komórkowe oraz laptop

- Kobieta  poinformowała mundurowych, że wpuściła do mieszkania mężczyznę, który oświadczył, że spisuje liczniki gazu. Mężczyzna ten miał ją szarpać, a następnie czymś uderzyć w szyję i głowę, w wyniku czego upadła i straciła przytomność. Jednocześnie kobieta pokazała policjantom dłonie twierdząc, że broniła się przed nożem i ma na nich rany. Funkcjonariusze zauważyli drobne zadrapania na prawej dłoni, zasinienie na policzku i drobną, powierzchowną, nie krwawiącą ranę na szyi. Nigdzie nie stwierdzono śladów krwi - informuje rzecznik śremskiej policji nadkom. Ewa Kasińska.

Kobieta twierdziła, że kiedy odzyskała świadomość, zadzwoniła do męża, który w tym czasie przebywał w pracy. Pokrzywdzona nie potrafiła wtedy powiedzieć czy coś z domu zniknęło. Później okazało się, że nieznany mężczyzna ukradł biżuterię o wartości przekraczającej 11 tysięcy złotych. Śremscy kryminalni pracując nad sprawą, skorzystali z pomocy lekarza medycyny sądowej. Ten jednoznacznie stwierdził, że kobieta doznała obrażeń w wyniku upadku spowodowanego atakiem choroby, na którą ona cierpi. Śledczy dotarli też do informacji o zobowiązaniach finansowych kobiety, o których rodzina nie wiedziała. Policjanci dotarli też do jubilera, który odkupił od śremianki biżuterię. Podczas transakcji posługiwała się ona fałszywymi danymi. To nie wszystko. Kobieta twierdziła, że odnalazła list anonimowy z groźbami, który otrzymała 2 lub 3 lata temu, utrzymując ten fakt w tajemnicy przed rodziną. Funkcjonariusze poddali dokument oględzinom i stwierdzili, że został on sporządzony niedawno.

Kobietę przesłuchano w obecności biegłego psychologa. Z jego opinii wynika, że zeznania rzekomo napadniętej kobiety budzą wątpliwości i są niewiarygodne. Dodatkowo w sprawie pojawiło się też kilka innych sprzeczności, które wskazywały na to, że kobieta nie mówi prawdy. Ostatecznie policjanci umorzyli śledztwo. Niewykluczone, że kobieta zostanie oskarżona o składanie fałszywych zeznań.
Komentarze (0)
Portal Regionalny isrem.pl nie odpowiada za treść komentarzy zamieszczanych przez czytelników. Jednocześnie zastrzegamy sobie prawo do kasowania komentarzy, które naruszają prawo.
Jeszcze nikt nie skomentował tego artykułu.
Dodaj komentarz
podpis: (Jeśli się nie podpiszesz,
post zostanie podpisany Twoim adresem IP)
treść: